Człowiek przede wszystkim.

W ochronie zdrowia liczy się wiedza, doświadczenie i procedury. Ale bez jednego elementu – empatii – nawet najlepszy system zawodzi. Beata Drzazga, liderka, wykładowczyni i założycielka placówek medycznych, mówi wprost: „pacjent to nie przypadek, to człowiek”. Opowiada o tym, dlaczego przytulenie ma znaczenie, jak zmieniać szpitale od środka i jakiej służby zdrowia naprawdę potrzebujemy.


Czy zawód w ochronie zdrowia to dla Pani powołanie?

Zdecydowanie tak. Uważam, że praca w ochronie zdrowia to przede wszystkim służba – z całym pięknem i odpowiedzialnością. To nie jest tylko zawód, to oddanie siebie – czasu, energii, empatii. To chęć pochylania się nad drugim człowiekiem, nawet w najtrudniejszych chwilach jego życia.

 

Skąd wzięła się Pani droga zawodowa w kierunku medycyny? 

Od dziecka wiedziałam, że chcę pomagać ludziom. Marzyłam, by być blisko pacjentów, przytulać, wspierać. Tata mówił: „jeśli chcesz być w służbie zdrowia – zostań lekarzem”. Ale dla mnie lekarz to był ktoś wypisujący recepty. A ja chciałam być przy człowieku. Dlatego wybrałam pielęgniarstwo. 


W swoich mediach społecznościowych często pokazuje Pani bliskość z osobami starszymi. To naturalne? 

Absolutnie. To część mnie. Starsi ludzie wzruszają mnie od zawsze – ich samotność, niezrozumienie, brak szacunku, jaki czasem ich spotyka. Mnie to boli. Chcę im pokazywać, że są ważni, że nadal są kochani, że ktoś ich widzi i słyszy. 


Czy w ochronie zdrowia brakuje dziś empatii? 

Myślę, że w każdej branży są ludzie z pasją i tacy, którzy się nie nadają. Ale w medycynie – jeśli ktoś idzie tylko dla prestiżu czy pieniędzy – to dramat. Nie można być lekarzem czy pielęgniarką i nie mieć serca. Komunikacja z pacjentem, jego rodziną – to nie są dodatki, to fundamenty. 


Jest Pani także wykładowczynią. Czy edukacja może coś zmienić? 

Zdecydowanie tak. Prowadzę wykłady z komunikacji medycznej i empatii. I widzę, jak młode osoby chłoną tę wiedzę. Mówię im: Wyobraźcie sobie, że jesteście pacjentem lub wasz rodzic, dziecko. I to działa. Wzruszają się, rozumieją. Jeśli dotrę do choćby kilku, to wiem, że warto. 


Czego najbardziej brakuje polskiej ochronie zdrowia? 

Szacunku. Dla pacjenta, dla siebie nawzajem, między zawodami. I pokory. To nie tytuł czyni człowieka wartościowym. Czasem najwięcej da nam pielęgniarka z sercem, a nie ktoś, kto patrzy z góry, bo ma doktorat. Musimy zacząć patrzeć na siebie z empatią, jak na ludzi – nie stanowiska. 


Jakie ma Pani marzenia związane z opieką zdrowotną w Polsce? 

Marzę, by każda placówka w Polsce była miejscem pełnym szacunku, profesjonalizmu i miłości. Wierzę, że jest to możliwe, jeśli będziemy uczyć i mówić o tym dużo na studiach. I stawiać na ludzi z pasją i empatią. 


Więcej w wywiadzie